loader
Scroll to top

Jak w Wawie pokochać Mazury?

Na początek kilka słów na temat Easy Sports Cup - III edycji Pucharu Polski Formuly Windsurfing.
W piątek, kilka minut po północy sprawdziłem swoje wyniki z matury. Nie rozczarowałem się wszystko ok., matura zdana, więc zacząłem się pakować na regaty. Tak mnie pochłonęły przygotowania, że położyłem się dopiero o 2:00. Planowo miałem wstać o 3:00 ale wtedy machnąłem tylko zaspaną ręką, żeby wyłączyć budzik i poszedłem w tzw. „kimono”. Koniec tej historii taki jak zawsze, może też go znacie? Kilka godzin później po godz. 5:00 nagle wyskoczyłem z łóżka i powiedziałem sobie - no tak znowu zaspałem. W mojej głowie pojawiło się nawet pytanie – czy jest jeszcze sens jechać na Hel skoro nie zdążę nawet na zapisy do regat (do godz. 11:00). Oczywiście to była tylko chwilowa, nic nieznacząca myśl no bo przecież ścigam się o Puchar Polski! Prysznic, kanapki, graty do białego micro surf bus’a i ciśniemy na Trójmiasto przez Bartoszyce. Szczęśliwie droga była pusta, samochody, które minąłem do Elbląga mógłbym policzyć na palcach dłoni. Dalsza część trasy tym bardziej bez problemowa, wjechałem na świeżo otwartą przed Euro, nową, południową obwodnicę Trójmiasta i powiem tylko tyle - oby więcej takich dróg w naszym kraju. Szczęśliwie, bezpiecznie i na czas dojechałem do bazy Easy Surf Center i może dlatego później zaliczyłem kilka spóźnień tak dla wyrównania rachunków, ale o tym w dalszej części.

Pierwsze piątkowe wyścigi to równy wiatr 12-16 węzłów bez zmian niestety, nie było za bardzo jak kombinować na halsówce ze stronami. Także liczyły się przede wszystkim dobry początek i prędkość. W pierwszym i trzecim biegu zaliczyłem słabe starty co przekreśliło moją walkę o zwycięstwo w młodzieżowcach, za to drugi i czwarty poszedł mi dość dobrze i dzień zakończyłem na 3. miejscu. Tego dnia wyjątkowego pecha miał Grzegorz Wijas „Bin Laden”, który dwukrotnie wleciał i zaliczył mocne katapy na linie lub strzępkach sieci pozostawionych przez rybaków.

Sobotę spędziliśmy na plaży wyczekując wiatru a później odejścia burzy, która krążyła tego dnia nad Chałupami a może bardziej wokół Chałup.

Koło godziny 18:00 zeszliśmy na wodę. Jak to na półwyspie bywa, najpierw musiałem przejść 300m mielizn ze sprzętem w rękach aby móc odpalić deskę i dopłynąć do komisji. Najwyraźniej za bardzo się ociągałem, ponieważ na starcie zameldowałem się dwie minuty po ostatnim sygnale. Szczęśliwie nNa drugim kółku wiatr troszkę przycichł i wraz z kilkoma innymi lżejszymi zawodnikami z RS:X’a zacząłem cisnąć i odrabiać starty. Niektórych mijałem na pompie w ślizgu niczym bolid F1 pieszych na autostradzie. Mniej więcej można tak to ująć. Pechowcem nr 1 tego dnia został chyba Paweł Dittrich, któremu pękł zupełnie nowy maszt w równie nowym żaglu Pryde'a, aż dziw bierze, że wydając 1000 euro na nowy maszt nie można się spokojnie ścigać czy chociażby otaklować żagiel.

Wieczorem zorganizowano wspólnego grilla a potem jak to na Helu, wszyscy poszli się bawić do lokalnego „beach baru”. Tutaj nie będę wam zdradzał szczegółów powiem tylko, że podobno niektórzy nie zdążyli się zdrzemnąć przed wyścigami a jeszcze inni w ogóle nie pojawili się w niedziele na wodzie. Czy ktoś ich jeszcze widział?

Tak więc nie były to szczęśliwe regaty dla mnie bo skończyłem na 4. miejscu w młodzieżowcach ale nie ma się co martwić każdy popełnia błędy a ja dalej jestem na podium Pucharu Polski i Pucharu Europy w Młodzieżowcach. Przede mną albo długa przerwa do dwunastego sierpnia, kiedy to odbędą się najważniejsze regaty również dla mojego klubu – Mistrzostwa Polski Juniorów zaliczane są do rankingu krajowego systemu rywalizacji sportowej albo jeżeli znajdą się fundusze to 16 lipca ruszę do Chorwacji bronić podium Pucharu Europy.
Na regatach kilkukrotnie poruszona została kwestia przyszłości Formuly w Polsce i zamieszania wokół windsurfingu olimpijskiego. Jeżeli słowa przejdą w czyny to już za kilka lat na antenie pewnej ogólnopolskiej telewizji zobaczymy transmisje na żywo z Mistrzostw Świata Formuly, gdzie jak zwykle Polacy zdominują podium. Może wśród nich będę i ja? Tak… pamiętajmy, że marzenia się spełniają. Tego się trzymam!

W niedzielę o 22:00 wróciłem do domu a nazajutrz o 6:00 pojechałem do Warszawy na test sprawnościowy na WAT. Po maturalnym sukcesie nie było mowy o porażce tak więc test sprawnościowy na WAT też zaliczyłem i to z dużym zapasem punktów jak przystało na „zawodowego” deskarza. Ostatecznej decyzji co do studiów jeszcze nie podjąłem, czasu dużo już nie zostało. Matma i fiza na maturze nic poza polibuda mi nie zostaje, także już niedługo będę inżynierem. Łatwo się mówi, ciekawe jak będzie, bo może zostanę jednak wiecznym studentem/windsurferem?

W Warszawie przydarzyła mi się jeszcze jedna historia, o której warto napisać. Otóż wystarczyło 10 min przy 30C w centrum Polski na skrzyżowaniu z dzwoniącymi tramwajami i trąbiącymi autami wokoło abym zrozumiał poco ludzie ze stolicy przyjeżdżają do nas nad jeziora i że będą tu przyjeżdżać jak często będą mogli. Po prostu teraz wiem, co mamy cennego na Mazurach. Może nie jest to najpiękniejszy cud na Ziemi, bo przegoniły nas wodospady i tropiki, ale nie ma drugich Mazur toteż dbajmy o nasze otoczenie i te niesamowite miejsce. Jak? Chociażby nie wyrzucając butelek, nie załatwiając swoich potrzeb fizjologicznych i nie wylewając chemikaliów (nawet tych codziennego użytku) do jezior. Akurat ostatnio zdarzyło mi się wyłowić z Niegocina kilka śmieci, które stanowią zagrożenie również dla ludzi, kąpiącym się w wodzie i pływającym np. na deskach.

Pełny artykuł na POL295.pl

© 2024 Giżycka Grupa Regatowa | Delivered by UpwindMedia