loader
Scroll to top

Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Sopocie

Regaty rozpoczęli już w czwartek zawodnicy klas Techno 293 i RS:X. Oni ścigali się o Puchary Prezydenta Sopotu dla nas startujących w klasie Formula Windsurfing była to znacznie ważniejsza impreza - Międzynarodowe Mistrzostwa Polski zaliczane do Pucharu Polski, Europy i Świata.

Jako, że było o co walczyć to i konkurencja dopisała. Na starcie zameldowały się 72 osoby, oprócz zawodników z Polski zjawiły się grupy z Litwy, Białorusi, Estonii, Francji i Australii. Oczywiście wszyscy mieli ten sam cel - zwycięstwo. Myśląc jednak realistycznie, jako 18 latek, który stał w tym sezonie na wodzie zaledwie pięć razy konkurowanie z zawodowcami którzy pływają sześć dni w tygodniu, bo przecież "w niedzielę się nie pracuje", wydawało się być prawdziwym "mission impossible".


Nie zdradzając od razu wszystkiego zacznę od początku. Do sopockiego klubu dojechałem w czwartek tuż przed zachodem, więc nie było za dużo czasu na wycieczki po mieście i inne rozrywki. Odebrałem tylko moją nową deseczkę, troszkę ją podszpachlowałem i poszedłem zbierać siły na następny dzień, ponieważ prognozy zapowiadały istny armagedon. Obudził mnie niestety deszcz i temperatura w granicach 10 stopni C co nie powodowało uśmiechu na mojej twarzy. Pomyślałem sobie tylko "no tak czas wciągnąć długie, grube pianki i zacisnąć zęby". Z powodu słabego wiatru wyścigi odroczono do godziny 13:00 więc można było się troszkę dłużej pogrzać na brzegu. Z godziny na godzinę dojeżdżali jeszcze kolejni uczestnicy i oczywiście robiło się coraz weselej. Wreszcie przyszedł oczekiwany wiatr a Pani Basia (sędzia regat) ogłosiła, że bezwzględnie robimy cztery wyścigi z wody, żeby nadgonić inne klasy w ilości przeprowadzonych biegów.



Mój pierwszy start raczej do udanych nie należał, ale dzięki temu że jestem dość lekki to w słabszym wietrze do 4 B (Beaufort) nadrobiłem kilka miejsc na trasie. W drugim biegu pojawiły się pierwsze problemy, silne podmuchy wiatru do 5 B wyrywały nam z rąk żagle i podwiewały deski na fali. Czasem jednak zdychało na tyle, że trzeba było pompować albo zupełnie gasło i wtedy już tylko żeglowaliśmy bez ślizgu. Na pierwszym pełnym nadłamała mi się najdłuższa listwa (druga od dołu) i po mecie postanowiłem spłynąć na brzeg aby zmienić żagiel, ponieważ w przeciwnym wypadku mogłem stracić kawał brytu, a na wymianę listwy nie było już czasu. Zacząłem taklować mojego starego challengera. Niestety okazało się że dwie dolne listwy, które dorzeźbiłem przed regatami są troszkę za długie toteż cała akcja zabrała mi więcej czasu niż przypuszczałem i tym samym nie zdążyłem na trzeci wyścig. Może i dobrze się stało, ponieważ w czwartym biegu wiało naprawdę mocno na tyle, że duża część "sporych" kolesi na 12m2 żaglach nie dała rady i spłynęła/zdryfowała do brzegu. Prawdopodobnie ze mną i moim jedenastometrowym żaglem byłoby podobnie a tak poradziłem sobie dość dobrze i skończyłem wyścig na żaglu 8,4 m2. Piątek zakończył się całkiem dobrze, ponieważ po czterech wyścigach mieliśmy już jedną odrzutkę, więc nie musiałem się przejmować DNF'em z trzeciego biegu.

W sobotę miał być armagedon i niektórzy mogą powiedzieć, że faktycznie był bo kilka osób zakończyło swoje starty tego dnia. Jedną z nich była Nina Szymczyk z Mrągowa, która doznała kontuzji ręki na wodzie a do tego niezauważona musiała sama dopłynąć do brzegu, bo wiatr wiał od plaży a żadnej osobie na motorówce niestety nie udało się jej dostrzec. Czym było to spowodowane? Dużą liczbą zawodników i falą? Czy może zbyt słabym zabezpieczeniem akwenu?

Tak czy inaczej mieliśmy 3 silnowiatrowe wyścigi. Z wody zeszliśmy koło godziny 15:00 ale osobiście byłem naprawdę b. wyczerpany i przed wczesnym pójściem spać powstrzymała mnie jedynie myśl, że wieczorem miał się odbyć grill dla zawodników a jak wiadomo podczas takich grilli nudzić się nie można. Niektórzy pewnie bawili się całą noc i zapomnieli o tym, że czeka nas jeszcze jeden dzień wyścigów.

W niedzielę wreszcie nad sopocką plażą pojawiło się słońce! Tego dnia poszło mi też najlepiej. Słaby, zmienny wiatr to warunki w których mogę być groźny, oczywiście muszę jeszcze troszkę potrenować, żeby wygrywać, ale drugi niedzielny start miałem wręcz wyśmienity, gdyby nie sygnał falstartu. W końcu nie wiem czy chodziło o mnie czy o kogoś innego, ale postanowiłem okrążyć szybko bojkę startową i kontynuować wyścig, co i tak wyszło na dobre, ponieważ ogólnie dojechałem na 7. pozycji z czego się bardzo cieszę.



Po podsumowaniu wszystkich dziesięciu wyścigów Międzynarodowych Mistrzostw Polski (kat. Senior/Open) uplasowałem się na 17. miejscu, jednocześnie byłem 3. młodzieżowcem (Youth'em)

Zakończyłem tym samym kolejne udane regaty pucharowe, po których z resztą objąłem prowadzenie w Pucharze Polski Formuly Windsurfing w kat. Youth (do 21 lat). To z pewnością zmotywuje mnie do dalszej walki i jeszcze cięższych treningów.

Skrócone wyniki Międzynarodowych Mistrzostwa Polski zaliczanych do Pucharu Polski, Europy i Świata

Open/Senior
1. Steve Allen (AUS)
2. Wojtek Brzozowski
3. Jacek Piasecki
...
17. Adam Łożyński

Youth/Młodzieżowiec do 21 lat
1. Jacek Piasecki
2. Rytis Jasiunas (LTU)
3. Adam Łożyński


Pozdrawiam serdecznie
Adam Łożyński (POL295.pl)

© 2024 Giżycka Grupa Regatowa | Delivered by UpwindMedia