loader
Scroll to top

To był nasz ostatni dzień na wodzie ...

To był nasz ostatni dzień na wodzie. Przed wyjściem do portu coś zaczęło gadać w torbie Magdy. Okazało się, że to był jej telefon. Paula mówiła, że przemawia „ciulala”. Telefon mówił w kilku językach. Wzięliśmy torby i poszliśmy do portu. Trening był trochę dziwny: większość osób wpadła do wody, gdy żeglowaliśmy stojąc na burtach. Kilka wyścigów i przestało wiać, więc pani Basia holowała nas do portu. Najśmieszniejsze było to, że genialna Magda nie wymieniła sobie karabińczyka od cumy  i miała taki jak pani Basia nosi jako breloczek przy kluczach. W połowie drogi wyprostował się i wszyscy zostaliśmy oprócz Gracji, Wiktorii i Fifka. W porcie mądrzy Holendrzy ubrali na siebie sztuczne piersi i biegali w nich po mieście. Gdy Gracja szła płukać łódkę jeden z nich podszedł do niej, zaczął coś mówić i nie chciał jej przepuścić, w tem wkroczył pan Wojtek „Taran” i grubym głosem zapytał „What’s the problem?!”. Holendrzy odpowiadając „No problem!” zostawili ją w spokoju. Gdy już wszyscy spłynęli i opłukali łódki, umyliśmy Żółtka, bo był bardzo brudny. Po przebraniu wszyscy zaczęli się zastanawiać gdzie jest Wiktoria. Doszliśmy do wniosku, że poszła sama do hotelu nikogo wcześniej nie pytając. Graliśmy w marynarza kto po nią pójdzie, bo i tak nie miała klucza od apartamentu. Miała iść Paula, lecz nie miała jeszcze złożonego żagla, więc Gracja zgłosiła się na ochotnika. Minęła się z Wiktorią po drodze. Spakowaliśmy łódki, Wojtka prawie spadła. Wróciliśmy do hotelu. Każdy chciał złapać Internet. Magda zgrywała zdjęcia. W pewnej chwili w programie Picasa 3 znikąd pojawiły się dziwne zdjęcia, były to nasze imiona i twarze. Pod koniec dnia niektórzy oglądali film. Ostatni dzień był ciekawy i pełen niespodzianek.

Pisały: Gracja, Jula, Paula, Magda, Kinga i Wiktoria

P.S. Ciulala inaczej cziłała to taka rasa psa, o którym oglądałyśmy wczoraj film „Cziłała z Beverly Hills”.


© 2024 Giżycka Grupa Regatowa | Delivered by UpwindMedia