loader
Scroll to top

W Jeziorsko dopiero 10. miejsce - Puchar Polski Windsurfingu

Dla mnie była to prawdziwa wyprawa w stylu Tour de Pologne. W czwartek wieczorem po bezskutecznych poszukiwaniach transportu dla mnie i mojego sprzętu musiałem wrócić w swoje mazurskie strony po samochód. W autobusie do Giżycka miałem trochę czasu na odespanie kilku zarwanych nocek. Niestety jak tylko dojechałem do domu mogłem co najwyżej szarpnąć dwie kanapki i chwile po 5:00 ruszyłem w trasę już za kierownicą mojego surfbusiczka. Brakowało jeszcze tylko sprzętu, który czekał na mnie w Warszawie. Szybkie przepakowanie w stolicy i po niecałych dziesięciu godzinach podróży mogłem obrać kurs na Jeziorsko. Szczęśliwie dane mi było skorzystać z dorobku polskiej infrastruktury drogowej i przemierzyć większość tasy piękną A dwójką, po której czekało mnie zaledwie trzydzieści kilometrów dojazdu nad Jeziorsko. Dotarłem w samą porę! Akurat odbywał się skippers meeting a więc mogłem zorientować się co jest aktualnie grane i planowane. Udało mi się szybko załatwić formalności i w małym pośpiechu zacząłem się taklować.

Niestety już w pierwszym wyścigu odczułem skutki napiętego planu, jadąc na szóstej pozycji wjechałem na metę prosto z boi nr dwa zapominając o ominięciu trzeciego znaku. Na początku wydawało się, że jest ok jednak po chwili zorientowałem się co jest wgrane i musiałem się wrócić do ostatniej boi oraz ponownie przekroczyć metę tracąc przy tym cztery miejsca. W kolejnych piątkowych wyścigach dojechałem na dziewiątej i dziesiątej pozycji.

I to miał być koniec zmagań windsurfingowych na Jeziorsku, ponieważ prognozy na sobotę i niedzielę wróżyły tylko słońce i upał. Fakt było ciepło ale szczęśliwie nieplanowany wiatr też umilił nam weekend. Sobota przywitała nas zacnymi jedenastoma węzłami co pozwoliło bez stresu przeprowadzić cztery szybkie wyścigi po trasie Diamond. Po godzinnej przerwie z akwenu zniknęły dziury wiatrowe i troszkę się rozdmuchało. Niektórzy wskoczyli na mniejsze żagle, ja podebrałem moją jedenastkę po maszcie i pojechaliśmy kolejne dwa biegi po śledziu tzn. pod wiatr, z wiatrem, drugie kółko i na metę. Kręcąc się między ósmym a trzynastym miejscem ostatecznie II edycję Pucharu Polski LOTTO Cup zakończyłem jako dziesiąty zawodnik, łapiąc się w top 10 polskich windsurferów.

W niedzielę puszczono tylko wyścigi na SUP'ach - deskach z wiosłem. W pierwszym wyścigu udało mi się dopłynąć na piątym miejscu. W dwóch pozostałych niestety ominęła mnie rywalizacja o czołowe miejsca. Nie mniej jednak zabawa była przednia i o to przede wszystkim chodzi w SUP'ach, byśmy mieli co robić gdy nie wieje i żeby nasza widownia mogła także wziąć czynny udział w regatach i pościgać się z nami.

Po wszystkim odbyło się uroczyste zakończenie podczas którego rozdano sporo fajnych nagród: czeki, wycieczki, bilety do kina i trochę sprzętu windsurfingowego. Duży plus dla organizatorów i sponsorów.

Teraz czekają mnie trzy tygodnie przerwy od regat, jednak będzie co robić po pierwsze przy sprzęcie po drugie przy książkach bo niedługo zaczyna się moja historia pt. sesja 2.


Pozdrawiam serdecznie
Adam Łożyński (POL-2)

Więcej informacji nt regat i pełne wyniki znajdziecie na mojej stronie

© 2024 Giżycka Grupa Regatowa | Delivered by UpwindMedia